OGŁOSZENIA
02.09.23 - Sprzedaż 21.08.23 - Rejsy 20.11.22 - Sprzedaż
Sprzedam nowe liny żeglarskie: (59 zł)
Sprzedam nowe bloczki żeglarskie (59,99 zł)
Sprzedam kamizelki ratunkowe dla dorosłych i dla dzieci. (49 zł)
Piekna łódz mahoń kabinowa 6tka SPrzedam- rzemieślinicza robota!
16.06.23 - Sprzedaż
jacht żaglowy CARTER 30, dł.9 m zanurz. 1,5m, 36 m2 żagla
Torba żeglarska - Elo Pokrowce (50.00 zł)
Organizer Wielofunkcyjny - Elo Pokrowce (350.00 zł)
Torba Foil i inne - Elo Pokrowce (500.00 zł)
05.03.10
- Sailnews Polska
« POWRÓTPorady Żaglomistrza Cz 3 - GROT
W poprzednim artykule omawiającym sztaksle opisywałem kilka ich rodzajów (lekkowiatrowe - duże, silnowiatrowe - foki marszowe itp.). Zajmując się grotem, skupię się na jednym żaglu, który powinien nam służyć w jak najszerszym zakresie wiatrów. Jako że tekst poniższy przeznaczony jest dla szerszej grupy czytelników, nie będę rozwijał tematu grotów lekko, średnio, silnowiatrowych bo jest to problem dla wąskiej grupy czytelników czyli zawodowych żeglarzy. Większość żeglarzy ma do czynienia z jednym grocie na jachcie i w związku z tym ma takie możliwości wykorzystania ożaglowania, jakie daje ten konkretny żagiel na konkretnej łódce.
Pierwszą rzeczą na którą natykamy się, stawiając grota jest liklina w liku przednim i dolnym. Od kiedy pamiętam, 99% grotów było mocowane do masztu i bomu za pomocą likliny. zawsze wiązało się to problemami przecierania na rogach i nadmiernym kurczeniem się lików wskutek użycia niewłaściwej likliny.
Przetarcia pojawiają się w rogach fałowym, halsowym, szotowym czyli w miejscach, które najmocniej pracują w profilach masztowych czy bomowych. Po jakimś czasie miejsca te w najlepszym przypadku są brudne, często zaczynaja się przecierać, po czym odrywają się od żagla. W przypadku żagli regatowych takie mocowanie grota do takielunku jest uzasadnione ze względu na "przecieki" powietrza i w konsekwencji słabszą siłę ciągu. W praktyce turystycznej możemy się tym aspektem nie przejmować. Na łódce jest tak dużo czynników pozwalających na zwiększenie prędkości naszego jachtu, że śmiało możemy przymocować grot pełzaczami do masztu, co zapewni nam łatwiejszą obsługę grota i jego dłuższą żywotność. Aby wprowadzić grota da likszpary masztowej trzeba dwóch osób - jedna wybiera fał, druga wprowadza liklinę do likszpary. W przypadku pełzaczy jedna osoba zawsze sobie poradzi. Gdy grot jest poza likszparą, to najpierw wprowadzi wszystkie pełzacze do likszpary, zablokuje je stoperem aby nie wy- padły, a następnie wybierze fał. Potem już można zrzucać i stawiać grota bez żadnych ograniczeń (pod warunkiem, że pełzacze będą dopasowane do likszpary - nie będą się klinować).
W grotach o powierzchni do 30÷40 m2 bez obaw można stosować pełzacze wraz z zapinka- mi plastikowymi. Jest to układ najbardziej prawidłowy, choć wydawałoby się, że plastikowe pełzacze będą pękać. Nic bardziej błędnego! Po pierwsze, tych pełzaczy jest dużo (rozmieszczone co 50÷60cm), a po drugie, gdy już jakiś pęknie to dlatego, że na tym odcinku nastąpiło nieoczekiwane "zdarzenie", które spowodowało zwiększenie siły wyrywającej żagiel z likszpary do granic wytrzymałości.
I teraz:
a) w przypadku pełzacza metalowego zostałaby prawdopodobnie wyrwana remizka wraz z likliną z liku przedniego
b) w przypadku, gdyby to był grot bez pełzaczy, mógłby rozerwać się żagiel przy liklinie
c) jeżeli są pełzacze i zatrzaski plastikowe, najszybciej trzaśnie jeden z tych elementów
Wniosek?
Przypadek a i b kwalifikuje się do wizyty w żaglowni w celu naprawy. Samemu też można to naprawić, lecz to nie będzie dobrze wyglądało, a i gwarancje mniejsze, że nasza naprawa będzie wystarczająca.
W przypadku c naprawa sprowadza się do wyjęcia z sekretnego schowka zapasowego pełzacza lub zatrzasku, założenia w miejsce uszkodzonego, a następnie hulaj dusza!(gdzie ten wiatr??).
Porównanie czasu, kosztów i zachodu związanego z naprawą pozostawiam czytelnikom. Lik dolny grota jest miejscem nieporozumień, błędnego podejścia, a recepta jest banalna - lik dolny wolny, prowadzony poza bomem. Często spotykamy się z sytuacją, gdy klient po odebraniu od nas grota i pierwszym założeniu go na łódce dzwoni do nas z dezaprobatą w głosie: "Panowie! A gdzie liklina na liku dolnym? Taaki błąd!!"
Po tygodniu pływania ten sam klient dzwoni do nas i potwierdza, że nasze uzasadnienie takiego rozwiązania jest całkowicie słuszne i że jemu to się już podoba. Taka sytuacja powtarza się często...a jakie jest nasze uzasadnienie?
- nie ma żagla w bomie - nie ma się co psuć, nie ma co naprawiać, nie ma dodatkowych kosztów
- oczywiście grot jest przymocowany do bomu rogiem halsowym oraz szotowym. Miejsca te zawsze są wykonywane pod kątem pracy w trudnych warunkach, ze względu na działające tam duże siły oraz przecieranie, a więc długo nie powinno się tu nic wydarzyć
- błędem jest pojęcie, że liklina w liku dolnym na całej długości podtrzymuje bom - siła podtrzymująca występuje tylko w punkcie zaczepienia rogu szotowego. Gdy jest liklina, zamyka ona jedynie przestrzeń między bimem, a żaglem dla ucieczki powietrza z dolnej partii grota. Ile tego powietrza tak naprawdę tamtędy ucieka?
W przypadku turystyki możemy sobie to pytanie darować, bo nie tędy droga do zwiększenia szybkości naszego jachtu.
W regatowych "Omegach", gdzie stosujemy to rozwiązanie, nie jest to element, któremu zawdzięcza się zwycięstwo, nie przeszkadza to nikomu, a w pewnych momentach to pomaga. Pomaga wtedy, gdy chcemy pracować likiem dolnym w czasie pływania. Brak likliny powoduje, że róg szotowy sam przemieszcza się do masztu, gdy poluzujemy grota po liku dolnym, a przy wybieraniu go nie ma oporów likliny w bomie oraz rozciągania samej likliny.
Na początku wspomniałem o problemie nadmiernego kurczenia się likliny. Większość lin używanych w grotach jako liklina, kurczy się pod wpływem wody. Jeśli owe zjawisko występuje w normie, tzn. w zakresie kilku procent (3÷4), jest to wtedy pomocne, gdyż działa jako samoczynny bezpiecznik przed przeciągnięciem podczas wybierania grota fałem. Obecnie, najczęściej stosuje się do grotów turystycznych liny polipropylenowe, kręcone. Tutaj właśnie zjawisko kurczenia się występuje tak jak opisałem to wyżej. Trzeba dodać, że taką linę można rozciągnąć do pierwotnej długości, bez specjalnego wysiłku, lecz w momencie rozciągania "skurczu" liny czujemy to w rękach i wiadomo, że należy w końcu spojrzeć na żagiel a nie na dziewczyny opalające się na pomoście.
Czasem spotykamy się ze starszymi grotami, które klienci dostarczają nam do remontu, gdzie liklina jest lika poliestrowa. "Skurcz" tej liny może dojść do 10% - wybrać ręcznie nie sposób, a przy pomocy przełożeń, kabestanem czasem też nie można. A przecież "skurcz" takiej liny trzeba zniwelować w jak największym stopniu, gdyż zamiast grota będzie wisiał balon, a nok bomu będzie zamiatał kolejnych załogantów za burtę.
To są skrajne przypadki ale naprawdę występują.
Powyższy problem bardzo mocno rzutuje na jakość pomiarów dokonywanych przez żeglarzy w celu zamówienia nowych żagli. Rzadko komu udaje się zmierzyć taki żagiel naprawdę dokładnie i w związku z tym radzę: jeżeli już coś mierzyć pod kątem uszycia nowego grota, to najlepiej maszt i bom.
To, co decyduje o używaniu grota w każdych warunkach, to refy. Tak jak pisałem wcześniej o sztakslach, że przy zaopatrywaniu się w sztaksle na dany rejs, powinna przyświecać nam zasada utrzymania panowania nad łódką w każdych warunkach, tak tutaj, w przypadku grota nie traci ona nic na znaczeniu.
Jeden ref powinien praktycznie występować na każdym grocie. Dwa refy to w 95% przypadków pogodowych sto procent skuteczności w efektywnym wykorzystaniu grota. Jeśli ktoś jest naprawdę "kozakiem", to zamówi trzy refy i będzie walczył do upadłego. Nie schowa żagli, nie pójdzie na przeczekanie, bo np. warunki nie pozwalają (brzeg zbyt blisko) lub po prostu lubi poszaleć.
Przy zamawianiu nowego grota warto zwrócić uwagę na taki szczegół, jak rozmieszczenie refów, mając na względzie wysokość, na której pracuje bom. Na wielu łódkach spotyka się, że bom przy zwrocie przelatuje nisko nad pokładem (często tuż nad głowami załogi lub czasem załoga musi się schylać przy zwrocie). W momencie, kiedy grot jest zarefowany, wieje mocno, wszystko dzieje się szybko, ważne jest aby zabezpieczyć załogę przed blis- kim kontakrem z bomem podczas zwrotu zamierzonego lub niezamierzonego (zwłaszcza tego drugiego). Wystarczy róg szotowy naszyć wyżej niż halsowy, aby nok bomu powędrował wyżej na tyle, żeby kwestię kontaktu głowa- bom wymazać z rejestru czynników na które trzeba zwracać uwagę przyciężkiej pogodzie. Warto zwrócić na to uwagę zamawia- jąc nowego grota, gdyż w pewnych przypadkach może to się stać wręcz kwestią "być albo nie być" i to już bez żartów. Skoro już jesteśmy przy panowaniu nad grotem w ciężkich warunkach, to wspomnę o kilku drobiazgach, które często widać na co dzień podczas wędrówki po naszych akwenach.
Pierwszy to brak listew. Przypadek ten występuje najczęściej, gdy załoga wraz ze sternikiem składa się z młodzieży. Wiadomo - pływać się chce, a że listew nie ma - to co? jakoś to będzie. No i jakoś jest, dopóki nie przywieje. Wtedy łódka płynie nie tam, gdzie chcemy lecz tam, gdzie pozwala zawężony zakres płynięcia na wiatr - nie zawsze jest on zgodny z tym, gdzie w danej chwili byłoby bezpiecznie. Czym to grozi? Niezamierzonym remontem kadłuba po "niespodziewanym" wejściu na brzeg , czasem kamienisty, no i chyba remontem żagla, bo po takim łopocie liku tylnego grota może nawet nie być co naprawiać.
Punkt drugi - brak obciągacza bomu połączony z punktowym zamocowaniem talii szota grota (bez szyny). Przy niekorzystnym splocie okoliczności - silny wiatr, brak zarefowania, pełniejszy kurs, bom przy zwrotach na wysokości głów członków załogi i na to wszystko przychodzący szkwał od przodu, niezauważony przez prowadzącego grota lub sternika. Mamy w tym momencie bom latający jak "pies na uwięzi" na wszystkie strony. Takie ostre szarpnięcia mogą nadwyrężyć łączenie grota z bomem na rogu szotowym i w ostateczności je rozerwać. Jeśli nie ma na szocie założonej dodatkowej opaski zabezpieczającej przed takimi przypadkami, to w któregoś z załogantów może trafić aluminiowa rura dwu, trzymetrowej długości z zamachem cepa. O efektach lepiej nie myśleć. Rozerwany wskutek takiej szarpaniny żagiel to naprawdę szczegół w tym przypadku i najtańszy koszt, którym załoga wykpiła się w tym przypadku.
Na koniec jeszcze kilka luźnych uwag. Często widzę groty owijane na bomie wraz z listwami, gdzie listwa ułożona jest pod skosem. Po takiej operacji z listwy, czy to drewnianej, czy z laminatu, robi się tzw. śmigło i przy lekkich warunkach wiatrowych powoduje powstanie ładnego "wielbłąda" w okolicach poskręcanych listew.
Andrzej Kiełsznia - Żaglownia Narwal
« POWRÓT
![]() |
Kopiowanie i powielanie treści portalu wymaga zgody redakcji Zapoznaj się z regulaminem |